szczęscie


Na pytanie, czego pragniesz w życiu? - większość ludzi odpowieda: być szczęśliwym. Pomijając fakt, że taka odpowiedź tak naprawdę nic nie mówi (szczęście może oznaczać wiele rzeczy, dla każdego co innego), co tak naprawdę możemy zrobić aby być szczęśliwymi?
Istnieje wiele książek z rodzaju "samopomocy", które zachęcają nas do poszukiwania naszej drogi do szczęścia, doradzają i mówią, że wszystko zależy od nas. Wszystko pięknie, ale mnie również ciekawi, czy istnieją dane, badania, które mogłyby nas przekonać, że to, do czego przekonuj nas ta literatura nie zostało wyssane z palca, tylko jest poparte faktami. Więc co mówią o szczęściu badania ?
Według badań przeprowadzonych przez Sonję Lyubomirsky, 40% naszego szczęścia zależy od nas. (Innych czynników nie możemy zmienić: genów i osobowości).
Inny ekspert w temacie, Martin E.P. Seligman (Positive Psychology) nie chcąc nas oszukać, otwarcie mówi o tym, co można i czego nie można zmienić :

Co można zmienić:

* panikę można zmniejszyć lub oduczyć się jej, ale nie można jej wyleczyć za pomocą leków
* zaburzenia seksualne: impotencja, przedwczesny wytrysk, są łatwe do oduczenia
* nasze nastroje, które mogą negatywnie odbijać się na naszym zdrowiu fizycznym, są łatwo kontrolowalne
* depresję można wyleczyć za pomocą prostych, świadomych zmian w sposobie myślenia lub dzięki lekom, ale nie można jej wyleczyć poprzez głęboką analizę dzieciństwa
* optymizm jest umiejętnością nabytą (wyuczalną). Raz nauczony sprzyja osiąganiu sukcesów zawodowych i poprawie zdrowia fizycznego

Czego nie można zmienić:

* dieta w perspektywie długoterminowej, prawie nigdy nie działa
* dzieci nie stają się androgeniczne bez żadnego wysiłku
* aktualnie nie jest znane naturalne leczenia alkoholizmu
* homoseksualizm nie zmienia się na heteroseksualizm
* przezwanie kolejny raz urazów z dzieciństwa nie wpływa na rozwiązanie problemów osobowościowych osoby dorosłej

I co dalej? Jak widać MAMY jakiś wpływ na nasze szczęście, więc warto nad nim pracować, najlepiej zostając optymistą. A jak to zrobić? O tym następnym razem:)

emocje-co jest w środku...



Jak bardzo emocje wpływają na nasze decyzje?
"Na podstawie swoich obserwacji Bechara i Damasio wywnioskowali, że życie uczuciowe i emocje niekoniecznie stoją w opozycji do racjonalnego podejmowania decyzji. Stwierdzili wręcz, że emocje nie tylko silnie wpływają na treść podejmowanych decyzji, ale że tak naprawdę nie da się dokonywać bez nich niektórych wyborów. Swoje przemyślenia naukowcy zamknęli w tzw. teorii markerów somatycznych. Zgodnie z nią, w chwili, gdy musimy szybko podjąć dość skomplikowaną decyzję, do procesu zachodzącego w mózgu włączają się właśnie markery somatyczne – wyuczony wcześniej swoisty rodzaj uczuć wtórnych powodujący określoną reakcję fizjologiczną związaną z przewidywaniem skutków ewentualnej decyzji."
Oznacza to, że nie możemy się uwolnić od wpływu emocji na wszystkie aspekty naszego życia i że zimne i wykalkulowane decyzje mogą podejmować tylko osoby z uszkodzeniami w mózgu. Próba "wyłączenia" emocji, jak większość z nas wie, wcale nie przynosi skutków. Wiedzą to zwłaszcza ci, którzy cierpieli z powodu "złamanego" serca.
Dlatego warto obserwować emocje, które pojawiają się w sytuacjach konfliktowych i na odwrót- zatrzymać się na chwilę i zapytać samego siebie- co takiego wywołuje we mnie właśnie taką reakcję, dlaczego pojawia się we mnie złość, gniew, czy radość właśnie w tej sytuacji.
Taka auto-obserwacja może nam ułatwić zrozumienie źródła konfliktu, który może nie mieć nic wspólnego z tym, co uznajemy za jego przyczynę, gdyż często jest nam łatwiej "przenieść" emocje, niż znaleźć ich źródło. Np. może tak naprawdę mój szef nie jest najgorszą osobą na świecie, która doprowadza mnie do białej gorączki, tylko tak na prawdę czuję zazdrość o to, że osoba z podobnymi kompetencjami, co ja (czyli mój szef) doszedł na stanowisko szefa, a ja wciąż podaje mu kawę, a przecież powinno być odwrotnie:) Może to trochę przerysowany przykład, jednak dość często w sytuacji, gdy ktoś nas drażni tak na prawdę to, co za tym stoi to zazdrość. Zazdrość o to, kim ta osoba jest, jak ją widzimy, jak widzimy siebie. W takiej sytuacji inni służą nam za lustro, pokazując to, czego nam brakuje, o czym marzymy, do czego dążymy.... albo to, czego sami w sobie nie akceptujemy.... Także następnym razem zwolnij na chwilę i zapytaj siebie, o co tak naprawdę chodzi, co tak naprawdę wywołuje w tobie tą emocję...

poznaj siebie


W psychologii istnieje bardzo wiele testów osobowości. Jednym z moich ulubionych był test wielkiej piątki (big five), może dlatego, że 5 skal użytych w tym teście są łatwe do zapamiętania i łatwo obserwowalne w życiu codziennym. Jednakże większość testów ogranicza się do opisu osobowości nie daje żadnych wskazówek, a przecież my ludzie lubimy "mądre rady" i magiczne rozwiązania...
Takim narzędziem jest enneagram. Mój nauczyciel jest w tym narzędziu zakochany i uważa, że zmieniło jego życie. On należy do tych osób, o których ja mówię, że żyły w niewiedzy do momentu przeżycia wielkiego załamania, olśnienia (zwał jak chciał) i wtedy przeżywają wielkie buuuummmmmmm, odkrywają eurekę i stają się WIELKIMI entuzjastami danej metody. Ja mimo wszystko uważam, że nie należy takiej zmiany przechodzić tak nagle i że można żyć w równowadze bez wielkich 'przełomów', ale to już inny temat. Wracając do eneagramu, to ten powiedzmy 'test osobowości' sugeruje nam, co możemy zrobić by być w pełni szczęśliwi, by być lepszą wersją siebie. To czego unika się w coachingu -czyli dawania rad- staje się podstawową zaletą eneagramu.
I co z tym zrobić?
Myślę, że jeśli nie mamy czasu na zastanawianie się nad sobą i nagle odkrywamy, że opis jedynki to wypisz wymaluj ja, to może to nas bardzo zdziwić, zaskoczyć i tym samym zachęcić do zagłębienia wiedzy w temacie (tak się stało w przypadku mojego nauczyciela). Jeśli jednak mamy już jakiś poziom samowiedzy może nam to pomóc otworzyć się na inne osoby, lepiej je zrozumieć no i oczywiście zawsze czegoś się o sobie dowiemy, chociażby tego, że jesteśmy sceptyczni jeśli chodzi o testy:)
Tak czy inaczej myślę, że warto spróbować...

odpowiedzialność- czyli jak wiatr zawieje 2010-09-01 16:27:33


Salvador A. Carrion Lopez jeden z eksertów NLP w swojej książce poświęconej poczuciu własnej wartości i rozwojowi osobistemu pisze:
"Los każdego z nas jest wynikiem każdej decyzji, jaką podejmujemy.
Decyzji które podejmujesz już teraz, na co dzień, nie tylko wpłyną na twoje życie dzisiaj, ale również wpłyną na to jaki będziesz w najbliższych latach. (...)
Jeśli nie decydujesz o własnym życiu inni zrobią to za ciebie " (tłumaczenie własne).
Dla mnie brzmi to wręcz przerażająco, jak ktoś inny może kierować moim życiem?
A jednak... mam klientkę, której powiedziałam, że z tego co mówi, to nie ona kieruje swoim życiem, tylko pozwala, by życie ją "niosło". Powórzyła moje słowa (dokładne słowa: no soy protagonista de mi propia vida- nie jestem bohaterką mojego własnego życia) i przyznała mi rację, dodając: "boże, jak to strasznie brzmi"... Strasznie, niestrasznie, jakokolwiek etykietkę temu nadamy to tylko i wyłącznie nazwa, a liczą się raczej czyny, działanie.
Tak więc czy lepiej być bohaterem czy ofiarą?
Jak zawsze zależy. Zależy między innymi od korzyści jakie czerpiemy, z każdej z tych ról. Gdy myślimy o bohaterze, to wydawać by się mogło, że to taka "gwiazda", szęśliwy, uśmiechnięty, 'ten co mu wszystko łatwo przychodzi", no a ofiara? to ta biedna, matka polka, co ciągle jej wiatr w oczy wieje. Jednak prawda może być zupełnie inna. Zazwyczaj osoby pozostające w roli ofiary czerpią z tej roli korzyści. Dzięki temu też nie muszą nic zmieniać, zostają w swojej bezpiecznej i konfortowej strefie (gdy mówię o ofiarzę mam na myśli osobę, która pozwala, by o jej życiu decydowali inni, świadomie bądź nie).
Bohater natomiast wiele razy musi się nieźle napracować by dojść tam gdzie jest, by być świadomym, by widzieć, by być odpowiedzialnym za swoje słowa i czyny.
Także jakąkolwiek rolę wybierzemy zróbmy to świadomie...

poztywne myślenie 2010-08-21 11:06:31


czy wszystko można rozwiązać pozytywnym myśleniem? trafiłam na książkę, która ponoć pokazuje, że nie wszystko można zmienić tylko i wyłącznie poprzez zmianę nastawienia. czyżby w końcu jakieś bardziej "trzeźwe" podejście do psychologii? bo ostatnio większość książek z tej dziedziny wydaje mi się lekko naciąganych.
po sukcesie "sekretu" wydaje się, że nagle można "przenosić" góry, aczkolwiek wiele osób bardzo sceptycznie podchodzi do tej książki. Myślę, że we wszystkim trzeba znaleźć umiar i nie zachłysnąć się tą wiarą we wszechświat.
co wydaje mi się zastanawiające to dlaczego ta sama myśl przekazana w "sekrecie" przedstawiona została w wielu innych wydanych wcześniej książkach i jakby nikt tego nie zauważał, wielka nowość, wielkie wow.
tak czy inaczej wizualizacja ważna jest w wielu nurtach terapii. poza tym powszechnie znane są stosowane przez sportowców techniki wyobrażania sobie sukcesu. tylko dlaczego jeśli wszyscy sportowcy stosują tę metodę wygrywa tylko jeden? no cóż tutaj nie liczy się pocieszenie, że liczy się droga, a nie cel, bo przecież o ten cel (trofeum) walczą... hmmmmm

oko 2010-08-20 19:05:05


Przeglądając notatki z "biologicznych podstaw zachowania człowieka" (czyli jak potocznie nazywaliśmy to na studiach- z "mózgu") natrafiłam na artykuł o percepcji wzrokowej i zaciekawiło mnie stwierdzenie autorki: "można więc powiedzieć, że procesy percepcji są raczej procesami tworzenia niż odtwarzania. (...) Postrzegany przez nas obraz rzeczywistości nie jest prostym jej odzwierciedleniem, lecz raczej interpretacją."
Tak więc pomimo dobrej znajomości aparatu wzrokowego, czopków i pręcików tworzących siatkówkę oka, wszystko i tak sprowadza się do naszego wewnętrznego obrazu świata, do tego w jaki sposób my go odbieramy...

"nikt nie zostaje astronautą przez przypadek"- o tym jak ważne są cele 2010-08-02 15:11:06

"never eat alone" (Nigdy nie jedz sam, czyli sekrety sukcesów w biznesie)Keith Ferrazzi, Tahl Raz

Tak, kolejny raz mowa o tym, jak ważne jest wyznczanie sobie celów. Bo tak jak mówi autor- nikt nie zostaje astronautą przez przypadek. Astronautą, lekarzem, prawnikiem, etc. Nie chodzi nawet o ilość czasu jaką trzeba poświęcić na przygotowanie się do danego zawodu, tylko chęci i wybór. Nawet jeśli ktoś z wykształcenia jest historykiem, a ostatecznie pracuje jako sklepikarz, to wcale nie znaczy, "że tak wyszło". Ja przynajmniej tego nie kupuję. OK może i ze względu na okoliczności ktoś taką decyzję podjął, ale właśnie- on sam ją podjął, WYBRAŁ to co w danym momencie było dla niego najbardziej optymalne.

Jak często obarczamy winą los, ekonomię, rodzinę....? Jak często łatwiej jest zostawić swoje życie w rękach innych?
Jak często TY tak robisz???????????

wolność 2010-08-17 10:01:32


CZym jest wolność?
Wydaje się, że łatwiej jest powiedzieć, że o naszym życiu decyduje los, bóg, przypadek niż my sami. Myślimy, że jesteśmy wolni, bo żyjemy w niepodległym państwie, ale zapominamy, że wolność to też wolność wyboru codziennych reakacji. A także wolność wyboru naszych myśli. Oczywiście łatwiej jest powiedzieć: "Bóg tak chciał", "taki mój los", "nie mogłem/łam inaczej", "musiałem/łam", ale mówiąc tak automatycznie oddajemy decyzję o naszym zachowaniu w ręce boga czy losu.
A przecież jeśli jestem w sytuacji stresowej to mam różne możliwości zareagowania na nią. O tym pisało już wielu "wielkich": Victor Frankl opisując swoje przeżycia w obozie koncentracyjnym, podkreśla rolę wyboru naszej reakcji przed otaczającą nas rzeczywistością. Opowiada o tym, że natura ludzka nie jest zależna od czynników zewentrzych, gdyż to my świadomie decydujemy, jak na nią reagujemy i jak ją odbieramy. On zaobserwował to na bardzo skrajnie różnych reakcjach więźniów, którzy przecież znajdowali się w takiej samej sytuacji, w takich samych nieludzkich warunkach.
Tak więc warto zastanowić się nad tym, w jaki sposób się wyrażamy, jakich słów używamy, kto decyduje o naszym życiu...

coach jako cheerleader 2010-08-02 12:55:33


Wracam ze spotkania z moją starą klientką i kolejny raz dochodzę do wniosku, że moją pracę jako coach mogę porównać do cheerleaderki, tylko że na głębszym poziomie.
Uwielbiam te słowa: me has animado- czyli zachęciłaś mnie do....
Bo tak naprawdę coaching na tym właśnie polega, żeby pomóc klientowi odnaleźć tą pasję, energię, by lekko go pchnąć do przodu, by zaczął działać, by uwierzył w swoje możliwości, projekty, marzenia.
Oczywiście żeby nie skończyło się tylko na słowach to też ciężka praca, ale możliwa do osiągnięcia, bo przecież jak mówi stare przysłowie "chcieć to móc" i po tylko książkach i doświadczeniach wiem, że tak jest. A to, że czasem coś się nie udaje... hmm to już trochę bardziej skomplikowane.
Tak czy inaczej posiadanie swojego własnego coacha to tak jak posiadanie cheerleadera/kę tylko i wyłącznie dla ciebie po to by realizować twoje marzenia. Co za luksus!!! ahh pięknie by było gdyby wszyscy mogli z takiego luksusu skorzystać, o ile łatwiej by się żyło.... one day... one day it will happen, one day it will all come truth, jak śpiewa Bjork.