case study- czyli przykład procesu coachingowego



CASE STUDY: Marta, 34 lata, ODCHUDZANIE

Cel początkowy: praca nad wizerunkiem
Proces coachingowy: Marta myślała nad pracą nad swoim wizerunkiem zarówno w pracy jak i w życiu prywatnych. Głównie chciała być lepiej odbierana przez swoje środowisko. Ważnym czynnikiem, wpływającym na wizerunek była dla niej nadwaga.
Cel coachingowy: Schudnąć 8 kilogramów w 8 tygodni.
Marta: Zawsze było mi trudno schudnąć. Próbowałam już wszystkiego: diety, siłownia, ćwiczenia w domu, ale zawsze kończyło się na niczym. Mój chłopak też już we mnie nie wierzył. Mówię też, bo ja sama już nie potrafiłam uwierzyć, że kiedykolwiek osiągnę idealną wagę. Myślałam, że ważniejszy jest dla nie mój wizerunek: ubrania, styl, fryzura, sposób bycia, a nie tylko bycie szczupłą. Jednak podczas procesu zrozumiałam, że zdrowie i wpływająca na nie waga, są dla mnie bardzo ważne. Gdy podczas procesu zdałam sobie sprawę, że jeśli nie schudnę to nie będę mogła zrealizować większości moich marzeń, przeraziło mnie to. W końcu przestałam myśleć o diecie jako o czymś, co muszę zrobić i zaczęłam spostrzegać ją jako coś, co chcę zrobić.
Rezultat: Marcie udało się schudnąć nawet więcej niż ustaliłyśmy na początku procesu.
Proces: Z Martą pracowałyśmy 2 miesiące, przez 6 sesji, które odbywały się co 2 tygodnie.

Szczęście to nie przypadek


Szczęście to nie przypadek, przypadkiem też nie jest nasze życie. Powoli coraz bardziej odchodzimy od myślenia, że „los tak chciał”, że gdzieś wszystko jest zapisane. Odchodzimy od myślenia, że świat jest tym samym dla wszystkich, bo coraz bardziej widzimy, że świat i rzeczywistość jest taka, jaką chcemy ją widzieć, jacy jesteśmy my sami. To tak jakby każdy nosił takie magiczne okulary, które pozwalają mu odróżnić dobro od zła, piękno od brzydoty, dzień od nocy. I nie ma na świecie dwóch par takich samych okularów, tak jak nie ma dwóch takich samych osób. Jesteśmy tak różni i tak wyjątkowi i wciąż o tym zapominamy. Zapominamy o wartości jaką jest ta różność sama w sobie. Dlatego dążymy wciąż do spełnienia wymyślnych przez innych życiorysów, chcemy stać się tacy, jacy powinniśmy być...I nie pytamy już siebie jacy sami jesteśmy i jacy chcielibyśmy być. A później przychodzi, jedno i drugie ostrzeżenie. Włosy zaczynają słabnąć, ciało nie wytrzymuje, jedno, drugi pchnięcie, a my wciąż nie reagujemy, nie odczytujemy wiadomości płynących z naszej wewnętrznej mądrości. Jesteśmy głusi, bo zabiegani, ślepi, za bardzo zajęci.

STOP.

Gdzie jesteś? Dokąd chcesz dojść? Kto cię tam zaprowadzi? Potrafisz dojść sam?

Stajemy się ofiarami okoliczności, pracy, obowiązków, powinności i norm. Żyjemy tak jakby czas miał dla nas trwać wiecznie. Odkładamy marzenia, na przyszły rok, gdy zmienię pracę, gdy kupimy nowy samochód, gdy... I nagle budzimy się w środku nocy, zlani potem , świadomi, że tego „jutra” już tak nie wiele, że wszystko przemija, my również.

Bądź odważny, bądź świadomy, słuchaj siebie, idź za głosem intuicji i żyj z pasją.

Maria prawie nigdy się nie uśmiechała. Nie potrafiła cieszyć się ze swoich osiągnięć, dla niej one nic nie znaczyły. Wciąż słyszała powtarzane w dzieciństwie słowa matki: ty idiotko, i tak do niczego nie dojdziesz! Ona przecież doszła- dwa fakultety, trzy języki obce, praca na wysokim stanowisku. Chociaż to i tak nic nie znaczy, jeśli nie ma nikogo, kto mógłby ją przytulić i powiedzieć, że jest z niej dumny. Zaciska nerwowo pięści, udaje, że nic jej nie jest, to tylko przemęczenie po długiej podróży.

Dorota nie rozumie, jak on mógł jej to zrobić?! Jak ktoś mógł ją porzucić? Dlaczego to zawsze jej muszą się przydarzać takie smutne historie! Już w liceum zawsze miała problemy z nauczycielkami, zwłaszcza jedna, która się wyjątkowo na nią uwzięła. Ciągle wywoływała ją do odpowiedzi, jakby wyczuwała słabsze dni Doroty i zawsze przyłapywała ja, gdy akurat nie powtórzyła tematu. Na studiach miała podobny problem z jednym profesorem, co nie chciał jej dopuścić do egzaminu. Dorota nie rozumiała, dlaczego tak bardzo jej nie lubił i dlaczego akurat tylko w stosunku do niej był taki wymagający. Przez niego musiała powtarzać rok i prawie by jej ze studiów nie wyrzucili. No ale na szczęście pojawił się wtedy Czarek, bez niego by sobie nie poradziła. Pomagał jej we wszystkim. I to też on załatwił jej pierwszą pracę po studiach. Koleżanki z pracy były okropne, naprawdę pech trafić do takiego biura i nic z tym nie mogła zrobić. Ale cóż z czegoś trzeba żyć- mówiła Dorota i dalej ciągnęła tą samą pracę, bo przecież w innej to by tych samych pieniędzy jej nie dali.... -mówiła. Otuchy dodawał jej ślub z Czarkiem, bo przecież on już kiedyś odmienił jej los, pojawił się, gdy najbardziej go potrzebowała, a teraz w końcu zostanie jego żoną.... Jednak Czarek tak samo nagle jak się pojawił zniknął. Powiedział tylko, że ma już dość bycia jej zbawcą, księciem w lśniącej zbroi, który ratuje ją przed całym złem tego świata... i odszedł. Dorota, nie rozumiała- jak on jej mógł to zrobić? „ przez całe życie wszyscy przeciwko mnie”....

Dorota to przykład ofiary. W swoim życiu jest ofiarą okoliczności, ona sama nie jest sprawcą .Rzeczy jej się przytrafiają, ona nie ma w tym żadnego udziału, nie widzi swojego wkładu w zaistniałej sytuacji. Nie tworzy swojej rzeczywistości, uważa że jej życie to wynik okoliczności, a ona o nich przecież nie decyduje, nie ma na nie wpływu. Jest pesymistką, nie potrafi dostrzec tej pozytywnej strony.


Będąc częścią problemu, stajesz się częścią rozwiązania.

Pracuj nad swoim szczęściem!

Wkrótce ukaże się moja książka na temat szczęścia, zapraszam!