Pewna inteligentna kobieta powiedziała mi ostatnio, że mężczyźni na których trafia wydają się czuć przy niej zakompleksieni. A dlaczego nie pomyśleli o tym, że ona może też im czegoś zazdrości?
Gdy popełniamy wciąż te same błędy, często nie widzimy, że to jak nieodrobiona lekcja, którą będziemy tak długo przerabiać, aż w końcu zrozumiemy, gdzie tkwi błąd...
Często zastanawiałam się jak to jest, że przyciąga mnie pewien typ osób. W końcu zrozumiałam, że ci ludzie to tak jak lustro, które pokazuje mi to, czego ja sama nie umiem zobaczyć. Cechy, które sami pragniemy mieć sprawiają, że dana osoba na nas "działa", w zależności od poziomu naszej samooceny, albo nas odpycha, albo przyciąga. Jeśli to zrozumiemy to łatwiej będzie nam budować dobrą relację z ludźmi. Nie będziemy patrzeć zawistnym okiem, bądz zza wachlarza kompleksów, tylko staniemy się partnerami.
Jak?
Zastów się, co takiego drażni bądź przyciąga cię w nowo poznanej osobie. Czy nie są to przypadkiem cechy, które sam chciałbyś mieć?
10 ways to build resilience
10 ways to build resilience
Make connections. Good relationships with close family members, friends or others are important. Accepting help and support from those who care about you and will listen to you strengthens resilience. Some people find that being active in civic groups, faith-based organizations, or other local groups provides social support and can help with reclaiming hope. Assisting others in their time of need also can benefit the helper.
Avoid seeing crises as insurmountable problems. You can't change the fact that highly stressful events happen, but you can change how you interpret and respond to these events. Try looking beyond the present to how future circumstances may be a little better. Note any subtle ways in which you might already feel somewhat better as you deal with difficult situations.
Accept that change is a part of living. Certain goals may no longer be attainable as a result of adverse situations. Accepting circumstances that cannot be changed can help you focus on circumstances that you can alter.
Move toward your goals. Develop some realistic goals. Do something regularly — even if it seems like a small accomplishment — that enables you to move toward your goals. Instead of focusing on tasks that seem unachievable, ask yourself, "What's one thing I know I can accomplish today that helps me move in the direction I want to go?"
Take decisive actions. Act on adverse situations as much as you can. Take decisive actions, rather than detaching completely from problems and stresses and wishing they would just go away.
Look for opportunities for self-discovery. People often learn something about themselves and may find that they have grown in some respect as a result of their struggle with loss. Many people who have experienced tragedies and hardship have reported better relationships, greater sense of strength even while feeling vulnerable, increased sense of self-worth, a more developed spirituality and heightened appreciation for life.
Nurture a positive view of yourself. Developing confidence in your ability to solve problems and trusting your instincts helps build resilience.
Keep things in perspective. Even when facing very painful events, try to consider the stressful situation in a broader context and keep a long-term perspective. Avoid blowing the event out of proportion.
Maintain a hopeful outlook. An optimistic outlook enables you to expect that good things will happen in your life. Try visualizing what you want, rather than worrying about what you fear.
Take care of yourself. Pay attention to your own needs and feelings. Engage in activities that you enjoy and find relaxing. Exercise regularly. Taking care of yourself helps to keep your mind and body primed to deal with situations that require resilience.
Additional ways of strengthening resilience may be helpful. For example, some people write about their deepest thoughts and feelings related to trauma or other stressful events in their life. Meditation and spiritual practices help some people build connections and restore hope.
Noworoczne postanowienia- jak je utrzymać
Jak utrzymać noworoczne postanowienia?
Kilka rad zalecanych przez American Psychological Association (pełny artykuł dostępny na stronie APA: http://www.apa.org/helpcenter/resolution.aspx )
1. Zacznij od czegoś małego. Jeśli na przykład chcesz częściej uprawiać sport, zacznij od zaplanowania 3 albo 4 wizyt na siłowni, zamiast 7. Jeśli pragniesz odżywiać się zdrowiej, zamiast rygorystycznej diety możesz zacząć od zrezygnowania z deseru i zastąpienia go jogurtem czy jakimś owocem.
2. Wystarczy jedna zmiana: nie staraj się zmienić wszystkiego naraz. Skup się na jednym celu i powoli go realizuj zamiast rozpraszać się i próbować osiągnąć wiele zmian równocześnie.
3. Dziel się swoim postanowieniem z bliskimi i mów o tym jak najczęściej. Może pomóc ci przyłączenie się do jakiejś grupy wsparcia, na przykład jeśli chcesz rzucić palenie.
4. Nie bądź dla siebie zbyt surowy. Nic się nie stanie jeśli zjesz ciastko, bądź raz nie pójdziesz na siłownię. Każdemu może się zdarzyć, także wyciągnij wnioski i walcz dalej!
5. Poproś o wsparcie- akceptowanie pomocy ze strony, tych którzy cię kochają pomoże ci zniwelować stres. Jeśli jednak zaczynasz sobie nie radzić ze stresem bądź widzisz, że przydałaby ci się pomoc eksperta, skontaktuj się z psychologiem lub coachem.
Pamiętaj, że teraz możesz umówić się na darmową sesję online! Wystarczy, że wyślesz maila na adres:info@coaching-barcelona.es
Powodzenia!
Obronić ego za wszelką cenę
Jakie przyczyny może mieć autosabotaż?
Obawa przed utratą kontroli
Gdy nie ufamy sobie i powątpiewamy we własne kompetencje, stając przed nowym wyzwaniem,
projektem, myślimy, że nie damy sobie z nim rady. Aby tego uniknąć, zaczynamy proces autosabotażu,
czyli robimy wszystko, by nie doprowadzić do konfrontacji, a przez to do upokorzenia. Czyli: „jeżeli
ginę z własnej ręki, przynajmniej sprawuję nad tym kontrolę, oszczędzam sobie lęku czekania na
destrukcję płynącą z nieznanego źródła. Lęk przed poczuciem utraty kontroli jest nie do zniesienia.
Muszę go przerwać w jakiś sposób”.
Obawa przed utratą kontroli
Gdy nie ufamy sobie i powątpiewamy we własne kompetencje, stając przed nowym wyzwaniem,
projektem, myślimy, że nie damy sobie z nim rady. Aby tego uniknąć, zaczynamy proces autosabotażu,
czyli robimy wszystko, by nie doprowadzić do konfrontacji, a przez to do upokorzenia. Czyli: „jeżeli
ginę z własnej ręki, przynajmniej sprawuję nad tym kontrolę, oszczędzam sobie lęku czekania na
destrukcję płynącą z nieznanego źródła. Lęk przed poczuciem utraty kontroli jest nie do zniesienia.
Muszę go przerwać w jakiś sposób”.
Szukasz pomysłu na oryginalny prezent? Podaruj coaching!
Jeśli uważasz, że komuś z twoich bliskich przydałby się
coaching, możesz sprezentować mu:
- sesję online
- pakiet 4, 6 lub 8 sesjiBądź:
- specjalny zestaw dla osób poszukujących pracy: Coaching+ assesment + przygotowanie do rozmowy
Dlaczego warto?
Od lat pracuję w dziale
zasobów ludzkich, zajmując się między innymi rekrutacją. Dlatego
chcę ci pomóc w poszukiwaniu pracy, dzięki:
- sesjom coachingowym
nastawionym na szukanie pracy
- specjalnej rewizji
twojego CV i wprowadzeniu poprawek
- przygotowaniu do rozmowy
o pracę
zamartwianie się
Nie jesteśmy świadomi czasu i energii jaką poświęcany na
zamartwianie się. Nie myślimy też o tym, że nasze zamartwianie do niczego
konkretnego nie prowadzi, może jedynie pogorszyć nasz nastrój i nasze zdrowie.
Dlatego, idąc za radą Stephena Covey, warto zastanowić się na co mamy realny
wpływ, a no co nie. Covey w swojej książce „ Siedem nawyków skutecznego
działania”, pisze o nawyku bycia proaktywnym, co w praktyce oznacza posiadanie
wpływu, na to co nam się przydarza, bycie świadomym naszych własnych możliwości
i decyzji. Za każdym razem, gdy mówimy, „muszę”, czy „powinien”, zamykamy
się w poczuciu należności, któremu w sposób naturalny zwykli jesteśmy się opierać,
bo przecież nikt nie lubi nakazów. Jednym ze sposobów poradzenia sobie z tą
sytuacją jest zadanie sobie kilku pytań: co mogę zrobić w tej sytuacji? Co
zależy ode mnie? Na co mam wpływ?
Pomyśl, o ilości czasu i energii, którą zużywamy każdego
roku na bezproduktywne zamartwianie się. Ile pozytywnych rzeczy można by
stworzyć w tym czasie.... ile zmian wprowadzić, o ile bliżej być „naszego
szczęścia”.
Możesz też rozpocząć pracę nad „poczuciem wpływu”
wykorzystując następujące narzędzia: poczucie wpływu i plan działania, które znajdziesz na mojej stronie.
Pokochaj siebie
Miliony ludzi, codziennie obrażają siebie samych, traktują siebie
samych gorzej niż najgorszych wrogów. Nieświadomi konsekwencji takiego
działania na wszystkich płaszczyznach ich życia. Motorem działania, siłą
napędową staje się lęk, a strategią działania jest ucieczka, a nie dążenie do
szczęścia i podejmowanie działania.
Zatrzymaj się na chwilę, zajrzyj w siebie i zapytaj: co robi każdego dnia dla mnie, i tylko dla mnie? Jak okazuję sobie miłość ?????
ćwiczenie- jak kontrolować swoje myśli
Kontroluj swoje myśli:
ćwiczenie Rejestruj
ćwiczenie Rejestruj
Noś przy sobie mały notesik i zapisuj w nim myśli na twój
temat: „jestem głupi”, „ale ze mnie spryciarz”, „jak można być tak źle
zorganizowanym jak ja”, „takich pracowników jak ja nie ma wielu, nic dziwnego,
że szef tak bardzo liczy się z moim zdaniem” itp.
Pod koniec dnia policz je wszystkie i sprawdzić, czy
przeważają myśli pozytywne czy te negatywne. Każdą negatywną myśl zastąp trzema
pozytywnymi. Za każdym razem, gdy uda ci się wyeliminować negatywną myśl spraw
sobie prezent: kupić sobie dobrą książkę, umów się na masaż, wybierz się na
krótką wycieczkę, cokolwiek, co sprawi ci radość.
Nie zapominaj o wartościach.
Badania wykazują, że jeśli uświadomimy sobie nasze wartości i w jakim stopniu nad nimi pracujemy, możemy osiągnąć lepsze wyniki, gdy np. przystępujemy do diety.
Tak wiec kierując się wskazówkami badaczy zachęcam Cię do wybrania 5 najważniejszych dla ciebie wartości/obszarów twojego życia. Następnie zapisz 5 niezdrowych nawyków jakie posiadasz np. palenie tytoniu, picie alkoholu, nie uprawianie sportu, czy nieumiejętność zarządzania emocjami.
Teraz zastanów się, jak te 5 nawyków odnosi się do twoich wartości. Czy utrzymując owe nawyki pracujesz nad utrzymaniem bądź polepszeniem tych wartości, czy wręcz odwrotnie- oddalasz się od nich?
Jeśli wybrałeś/las rodzinę jako jedna z najważniejszych wartości to np. nie dbając o swoje zdrowie możesz zachorować oddalając się przez to od najbliższych.
To ćwiczenie możesz odnieść do kazdego innego celu, nie tylko do diety. Jeśli np. chcesz zmienić pracę i nie potrafisz się zmobilizować do napisania porządnego CV, to zastanów się nad konsekwencjami takiego działania. Chociaż w tym przypadku zalecałabym zastanowić się, czy NAPRAWDĘ chcesz zmienić pracę, czy tylko uważasz, że powinieneś/nas, ale to już inny temat:)
prawdziwe JA
Stereotypy
O tym, jak duży wpływ na ludzkie życie mają stereotypy, zazwyczaj ciężko jest rozmawiać. Trudno się bowiem przyznać, że czasem nieświadome etykietowanie może wpłynąć na zmianę ludzkiego losu. W tym temacie z pewnością wiele do powiedzenia miałyby osoby homoseksualne, którym „nie przystoi” być tym kim są . Często zmuszone są one do zachowywania się zgodnie z normą, czyli jak „prawdziwy” mężczyzna, bądź jak „prawdziwa” kobieta.
„Prawdziwy” mężczyzna, „prawdziwa” kobieta, czy jeszcze istnieją, jacy są?
Przez ową „prawdziwość” rozumie się mężczyznę silnego, powściągliwego w wyrażaniu emocji, dominującego, silnego, niezależnego, „stawiającego na swoim”, racjonalnego, twardo stąpającego po ziemi itp. „Prawdziwe” kobiety natomiast są delikatne, wrażliwe, uległe, zależne, naiwne, opiekuńcze, bierne etc. Również badania międzykulturowe potwierdzają, iż stereotypy rodzajowe są niezależne od kultury. Wyróżniono aż sześć przymiotników, które we wszystkich społeczeństwach były kojarzone z mężczyznami: odważny, dominujący, gwałtowny, niezależny, męski i silny. Dla kobiet były wspólne trzy przymiotniki: czuła, uległa i przesądna. Tylko nieliczne przymiotniki były sprzeczne w niektórych kulturach.
Te wyniki świadczą o tym, jak silnie i powszechnie zakorzenione są w nas stereotypy związane z płcią. Są one nam tak dobrze znane, że sprawiają iż lepiej zapamiętujemy informacje zgodne ze stereotypem, także z pamięci szybciej potrafimy wydobyć taką informację.
A gdyby tak złamać ten sposób myślenia i być po prostu sobą?????? Niech góruje prawdziwe JA :)
O tym, jak duży wpływ na ludzkie życie mają stereotypy, zazwyczaj ciężko jest rozmawiać. Trudno się bowiem przyznać, że czasem nieświadome etykietowanie może wpłynąć na zmianę ludzkiego losu. W tym temacie z pewnością wiele do powiedzenia miałyby osoby homoseksualne, którym „nie przystoi” być tym kim są . Często zmuszone są one do zachowywania się zgodnie z normą, czyli jak „prawdziwy” mężczyzna, bądź jak „prawdziwa” kobieta.
„Prawdziwy” mężczyzna, „prawdziwa” kobieta, czy jeszcze istnieją, jacy są?
Przez ową „prawdziwość” rozumie się mężczyznę silnego, powściągliwego w wyrażaniu emocji, dominującego, silnego, niezależnego, „stawiającego na swoim”, racjonalnego, twardo stąpającego po ziemi itp. „Prawdziwe” kobiety natomiast są delikatne, wrażliwe, uległe, zależne, naiwne, opiekuńcze, bierne etc. Również badania międzykulturowe potwierdzają, iż stereotypy rodzajowe są niezależne od kultury. Wyróżniono aż sześć przymiotników, które we wszystkich społeczeństwach były kojarzone z mężczyznami: odważny, dominujący, gwałtowny, niezależny, męski i silny. Dla kobiet były wspólne trzy przymiotniki: czuła, uległa i przesądna. Tylko nieliczne przymiotniki były sprzeczne w niektórych kulturach.
Te wyniki świadczą o tym, jak silnie i powszechnie zakorzenione są w nas stereotypy związane z płcią. Są one nam tak dobrze znane, że sprawiają iż lepiej zapamiętujemy informacje zgodne ze stereotypem, także z pamięci szybciej potrafimy wydobyć taką informację.
A gdyby tak złamać ten sposób myślenia i być po prostu sobą?????? Niech góruje prawdziwe JA :)
„Kim jesteś?”, Jorge Bucay
OWEGO DNIA SINCLAIR
tak jak zawsze wstał o siódmej rano. Jak zawsze powłóczył swoimi pantoflami w
kierunku łazienki, gdzie brał kąpiel, golił się i perfumował. Jak zawsze modnie
się ubrał i zszedł na dół po korespondencję. Tam spotkał się z pierwszą
niespodzianką dnia – nie było listów!
W ostatnich dniach
liczba korespondencji wzrosła i stanowiła ważny czynnik jego kontaktu ze
światem. Trochę w złym humorze ze względu na brak wiadomości, skończył śniadanie
składające się jak zazwyczaj z płatków z mlekiem (zalecanych przez lekarzy) i
wyszedł na ulicę.
Wszystko wyglądało jak
zwykle: samochody jak zawsze jechały tymi samymi ulicami i jak zawsze
hałasowały, na co on zwykł skarżyć się codziennie. Przechodząc przez plac,
prawie zderzył się z profesorem Exerem, starym znajomym, z którym godzinami
zwykł prowadzić długie rozmowy na temat swoich bezużytecznych projektów
metafizycznych. Pomachał mu ręką na powitanie, ale profesor jakby go nie
poznał. Zawołał go po imieniu, ale był już za daleko. Sinclair pomyślał, że
pewnie go nie usłyszał. Dzień zaczynał się źle, a zagrożenie oblewającej go
nudy pogarszało jego stan jeszcze bardziej. Zdecydował się więc na powrót do
domu, do lektury i swych badań, do czekania na listy, których spodziewał się
więcej z powodu wcześniejszego ich braku.
Tej nocy spał źle i
obudził się bardzo wcześnie rano. Zszedł na dół i jedząc śniadanie, zaczął
wypatrywać przez okno listonosza. W końcu dostrzegł go wychodzącego zza rogu i
serce w nim zamarło. Jednak listonosz przeszedł obok jego domu, nie zatrzymując
się. Sinclair wyszedł i zawołał, aby się upewnić, że nie ma dla niego listów.
Listonosz zapewniał go, że nie ma w torbie żadnej korespondencji na ten adres, i
potwierdził, że ani nie ma strajku na poczcie, ani nie ma w mieście żadnych
problemów z doręczaniem listów.
Sinclair zamiast się
uspokoić, zmartwił się jeszcze bardziej. Coś się działo i on musiał sprawdzić
co. Włożył marynarkę i udał się do swojego przyjaciela Mario.
Kiedy tylko otworzyły
się drzwi, polecił majordomusowi zapowiedzieć swoją wizytę. Przyjaciel nie
kazał na siebie długo czekać. Jak tylko się pojawił, Sinclair z otwartymi
ramionami podszedł, aby się z nim przywitać, lecz pan domu jedynie zapytał:
– Przepraszam pana, my
się znamy?
W pierwszej chwili
pomyślał, że to żart, i wysilając się na uśmiech, nalegał, aby tamten się z nim
napił. Skończyło się to fatalnie – pan domu zawołał majordomusa, któremu
nakazał wyrzucić intruza na ulicę. To jeszcze bardziej wyprowadziło go z
równowagi i tracąc panowanie nad sobą, zaczął obraźliwie wykrzykiwać, dając tym
samym krzepkiemu służącemu więcej powodów do brutalnego wyrzucenia go...
W drodze powrotnej do
domu spotkał paru sąsiadów, którzy go zignorowali bądź potraktowali, jakby był
im obcy. Jego głową zawładnęła podejrzana myśl o jakimś spisku przeciwko niemu
i o tym, że gdzieś popełnił nie wiadomo jaki błąd przeciwko społeczeństwu,
które parę godzin temu ceniło go w takim samym stopniu, w jakim teraz go
odrzucało. Wiele się nad tym zastanawiał, ale nie zdołał sobie przypomnieć
żadnego faktu, w którym obraziłby kogoś, a co więcej, uwikłałby w to całe
miasto.
Przez kolejne dwa dni
nie wychodził z domu, wyczekując na korespondencję, która nie nadchodziła, i
pragnąc wizyty któregoś z przyjaciół, który przyszedłby w odwiedziny
zaniepokojony jego nieobecnością. Ale nic się nie działo, nikt się nie zbliżał
do jego domu. Pani, która zajmowała się jego domem, zupełnie o tym nie
powiadamiając, nie pokazała się więcej, a telefon milczał. Piątej nocy,
ośmielony kolejnym kieliszkiem, Sinclair zdecydował się pójść do baru, gdzie
zwykł chodzić ze swoimi przyjaciółmi na codzienne pogaduszki. Ledwo wszedł,
zobaczył wszystkich siedzących za stołem w rogu, który zwykle wybierali. Gruby
Hans opowiadał jeden ze swoich starych kawałów i jak zwykle wszyscy dobrze się
bawili. Sinclair wziął krzesło i usiadł obok nich. Nagle zapanowała grobowa
cisza, oznaczająca niechęć wszystkich do nowo przybyłego. Sinclair nie
wytrzymał dłużej.
– Można wiedzieć, co
macie przeciwko mnie? Jeśli czymś wam dokuczyłem, powiedzcie mi i skończymy z
tym, ale przestańcie mnie tak traktować, bo zwariuję.
Wszyscy popatrzyli na
siebie, jedni z rozbawieniem, drudzy ze zniechęceniem. Jeden z mężczyzn popukał
się w czoło, wystawiając tym samymdiagnozę nowo przybyłemu. Mężczyzna raz
jeszcze poprosił o wytłumaczenie, usilnie nalegał, a na koniec rzuciwszy się na
ziemię, błagał, aby wytłumaczyli mu swoje zachowanie.
Tylko jeden z nich
zechciał coś powiedzieć:
– Proszę pana, nikt z
nas pana nie zna, więc nikomu z nas nic pan nie zrobił. Nie wiemy nawet, kim
pan jest.
Sinclairowi zaczęły
napływać łzy i wychodząc z lokalu, pociągnął za sobą swoje człowieczeństwo i
udał się w kierunku domu. Wydawało mu się, że każda z jego nóg waży
przynajmniej jedną tonę.
W domu rzucił się na
łóżko, nie wiedząc jak i dlaczego stał się obcy, nieobecny. Nie było go w
notesach jego korespondentów ani w pamięci znajomych, a jeszcze mniej było go w
sercach przyjaciół. Po głowie jak na karuzeli krążyło pytanie zadawane mu przez
wszystkich i przez samego siebie: „Kim jesteś?” Czy potrafił
odpowiedzieć na to pytanie? Znał swoje imię, adres, rozmiar koszuli, numer
dowodu osobistego i parę innych danych, stanowiących o jego tożsamości. Ale
poza tym, kim prawdziwie, wewnętrznie i głęboko był? Czy tamte upodobania i
zachowania, tamte ukłony i idee rzeczywiście należały do niego? Czy była to,
jak wiele innych rzeczy, próba niezawiedzenia tych, którzy oczekiwali od niego,
aby był tym, kim był? Powoli coś zaczynało mu się wyjaśniać – bycie nieznanym
uwalniało go z konieczności zachowywania się zgodnie z ustalonymi manierami.
Obojętnie, cokolwiek
to było, i tak nie zmieniłoby zachowania innych w stosunku do niego. Po raz
pierwszy od wielu dni odkrył coś, co ukoiło jego duszę. Zaistniała sytuacja
pozwalała mu na dowolne zachowanie się bez potrzeby szukania aprobaty reszty
świata.
Głęboko odetchnął i
poczuł, jakby nowe powietrze wypełniło mu płuca. Poczuł krew płynącą w żyłach i
bicie serca i zdziwił się, że po raz pierwszy NIE DRŻAŁ.
W końcu zrozumiał, że
jest sam, że był sam, że miał tylko siebie i że mógł się teraz śmiać lub
płakać... Ale dla siebie, nie dla innych. W końcu wiedział:
JEGO WŁASNA EGZYSTENCJA NIE BYŁA
UZALEŻNIONA OD INNYCH.
Odkrył, że musiał
pozostać sam, aby spotkać się z samym sobą...
Zasnął spokojnie,
głęboko i miał piękne sny.
Obudził się o
dziesiątej, uradowany wdzierającym się do jego pokoju promykiem słońca, który
cudownie oświetlał wnętrze. Nie umyty zszedł po schodach, przyśpiewując
piosenkę, której nigdy nie słyszał, i zobaczył, że pod drzwiami coś leżało –
sterta listów zaadresowanych do niego. Pani, która zajmowała się jego domem,
była w kuchni i przywitała się z nim, jak gdyby nic się nie stało. A wieczorem
w barze wydawało się, że nikt nie pamiętał tej dziwnej i szalonej nocy.
Przynajmniej nikt nie zdobył się na żaden komentarz.
Wszystko wróciło do
normy... oprócz niego, na szczęście, on już nigdy nie będzie musiał prosić
nikogo, aby popatrzył na niego w celu upewnienia się, że jest żywy, on już
nigdy nie będzie szukał na zewnątrz określenia samego siebie, on już nigdy nie
będzie bał się odrzucenia. Wszystko było jak przedtem, z wyjątkiem tego, że ów
człowiek nigdy już nie zapomni, kim jest.
Subskrybuj:
Posty (Atom)