Pokochaj siebie


Miliony ludzi, codziennie obrażają siebie samych, traktują siebie samych gorzej niż najgorszych wrogów. Nieświadomi konsekwencji takiego działania na wszystkich płaszczyznach ich życia. Motorem działania, siłą napędową staje się lęk, a strategią działania jest ucieczka, a nie dążenie do szczęścia i podejmowanie działania. 
Zatrzymaj się na chwilę, zajrzyj w siebie i zapytaj: co robi każdego dnia dla mnie, i tylko dla mnie? Jak okazuję  sobie miłość ?????
 

ćwiczenie- jak kontrolować swoje myśli


Kontroluj swoje myśli:
ćwiczenie  Rejestruj
Noś przy sobie mały notesik i zapisuj w nim myśli na twój temat: „jestem głupi”, „ale ze mnie spryciarz”, „jak można być tak źle zorganizowanym jak ja”, „takich pracowników jak ja nie ma wielu, nic dziwnego, że szef tak bardzo liczy się z moim zdaniem” itp.
Pod koniec dnia policz je wszystkie i sprawdzić, czy przeważają myśli pozytywne czy te negatywne. Każdą negatywną myśl zastąp trzema pozytywnymi. Za każdym razem, gdy uda ci się wyeliminować negatywną myśl spraw sobie prezent: kupić sobie dobrą książkę, umów się na masaż, wybierz się na krótką wycieczkę, cokolwiek, co sprawi ci radość.

Nie zapominaj o wartościach.

Badania wykazują, że jeśli uświadomimy sobie nasze wartości i w jakim stopniu nad nimi pracujemy, możemy osiągnąć lepsze wyniki, gdy np. przystępujemy do diety.
Tak wiec kierując się wskazówkami badaczy zachęcam Cię do wybrania 5 najważniejszych dla ciebie wartości/obszarów twojego życia. Następnie zapisz 5 niezdrowych nawyków jakie posiadasz np. palenie tytoniu, picie alkoholu, nie uprawianie sportu, czy nieumiejętność zarządzania emocjami.
Teraz zastanów się, jak te 5 nawyków odnosi się do twoich wartości. Czy utrzymując owe nawyki pracujesz nad utrzymaniem bądź polepszeniem tych wartości, czy wręcz odwrotnie- oddalasz się od nich?
Jeśli wybrałeś/las rodzinę jako jedna z najważniejszych wartości to np. nie dbając o swoje zdrowie możesz zachorować oddalając się przez to od najbliższych. 

wartosci, rodzina praca, coaching online, coaching kariery
To ćwiczenie możesz odnieść do kazdego innego celu, nie tylko do diety. Jeśli np. chcesz zmienić pracę i nie potrafisz się zmobilizować do napisania porządnego CV, to zastanów się nad konsekwencjami takiego działania. Chociaż w tym przypadku zalecałabym zastanowić się, czy NAPRAWDĘ chcesz zmienić pracę, czy tylko uważasz, że powinieneś/nas, ale to już inny temat:) 

prawdziwe JA


Stereotypy
O tym, jak duży wpływ na ludzkie życie mają stereotypy, zazwyczaj ciężko jest rozmawiać. Trudno się bowiem przyznać, że czasem nieświadome etykietowanie może wpłynąć na zmianę ludzkiego losu. W tym temacie z pewnością wiele do powiedzenia miałyby osoby homoseksualne, którym  „nie przystoi” być tym kim są . Często zmuszone są one do zachowywania się zgodnie z normą, czyli jak „prawdziwy” mężczyzna, bądź jak „prawdziwa” kobieta.
 „Prawdziwy” mężczyzna, „prawdziwa” kobieta, czy jeszcze istnieją, jacy są?

 Przez ową „prawdziwość” rozumie się mężczyznę silnego, powściągliwego w wyrażaniu emocji, dominującego, silnego, niezależnego, „stawiającego na swoim”, racjonalnego, twardo stąpającego po ziemi itp. „Prawdziwe” kobiety natomiast są delikatne, wrażliwe, uległe, zależne, naiwne, opiekuńcze, bierne etc. Również badania międzykulturowe potwierdzają, iż stereotypy rodzajowe są niezależne od kultury. Wyróżniono aż sześć przymiotników, które we wszystkich społeczeństwach były kojarzone z mężczyznami: odważny, dominujący, gwałtowny, niezależny, męski i silny. Dla kobiet były wspólne trzy przymiotniki: czuła, uległa i przesądna. Tylko nieliczne przymiotniki były sprzeczne w niektórych kulturach.
 Te wyniki świadczą o tym, jak silnie i powszechnie zakorzenione są w nas stereotypy związane z płcią. Są one nam tak dobrze znane, że sprawiają iż lepiej zapamiętujemy informacje zgodne ze stereotypem, także z pamięci szybciej potrafimy wydobyć taką informację.

A gdyby tak złamać ten sposób myślenia i być po prostu sobą?????? Niech góruje prawdziwe JA :)

„Kim jesteś?”, Jorge Bucay


OWEGO DNIA SINCLAIR tak jak zawsze wstał o siódmej rano. Jak zawsze powłóczył swoimi pantoflami w kierunku łazienki, gdzie brał kąpiel, golił się i perfumował. Jak zawsze modnie się ubrał i zszedł na dół po korespondencję. Tam spotkał się z pierwszą niespodzianką dnia – nie było listów!
W ostatnich dniach liczba korespondencji wzrosła i stanowiła ważny czynnik jego kontaktu ze światem. Trochę w złym humorze ze względu na brak wiadomości, skończył śniadanie składające się jak zazwyczaj z płatków z mlekiem (zalecanych przez lekarzy) i wyszedł na ulicę.
Wszystko wyglądało jak zwykle: samochody jak zawsze jechały tymi samymi ulicami i jak zawsze hałasowały, na co on zwykł skarżyć się codziennie. Przechodząc przez plac, prawie zderzył się z profesorem Exerem, starym znajomym, z którym godzinami zwykł prowadzić długie rozmowy na temat swoich bezużytecznych projektów metafizycznych. Pomachał mu ręką na powitanie, ale profesor jakby go nie poznał. Zawołał go po imieniu, ale był już za daleko. Sinclair pomyślał, że pewnie go nie usłyszał. Dzień zaczynał się źle, a zagrożenie oblewającej go nudy pogarszało jego stan jeszcze bardziej. Zdecydował się więc na powrót do domu, do lektury i swych badań, do czekania na listy, których spodziewał się więcej z powodu wcześniejszego ich braku.
Tej nocy spał źle i obudził się bardzo wcześnie rano. Zszedł na dół i jedząc śniadanie, zaczął wypatrywać przez okno listonosza. W końcu dostrzegł go wychodzącego zza rogu i serce w nim zamarło. Jednak listonosz przeszedł obok jego domu, nie zatrzymując się. Sinclair wyszedł i zawołał, aby się upewnić, że nie ma dla niego listów. Listonosz zapewniał go, że nie ma w torbie żadnej korespondencji na ten adres, i potwierdził, że ani nie ma strajku na poczcie, ani nie ma w mieście żadnych problemów z doręczaniem listów.
Sinclair zamiast się uspokoić, zmartwił się jeszcze bardziej. Coś się działo i on musiał sprawdzić co. Włożył marynarkę i udał się do swojego przyjaciela Mario.
Kiedy tylko otworzyły się drzwi, polecił majordomusowi zapowiedzieć swoją wizytę. Przyjaciel nie kazał na siebie długo czekać. Jak tylko się pojawił, Sinclair z otwartymi ramionami podszedł, aby się z nim przywitać, lecz pan domu jedynie zapytał:
– Przepraszam pana, my się znamy?
W pierwszej chwili pomyślał, że to żart, i wysilając się na uśmiech, nalegał, aby tamten się z nim napił. Skończyło się to fatalnie – pan domu zawołał majordomusa, któremu nakazał wyrzucić intruza na ulicę. To jeszcze bardziej wyprowadziło go z równowagi i tracąc panowanie nad sobą, zaczął obraźliwie wykrzykiwać, dając tym samym krzepkiemu służącemu więcej powodów do brutalnego wyrzucenia go...
W drodze powrotnej do domu spotkał paru sąsiadów, którzy go zignorowali bądź potraktowali, jakby był im obcy. Jego głową zawładnęła podejrzana myśl o jakimś spisku przeciwko niemu i o tym, że gdzieś popełnił nie wiadomo jaki błąd przeciwko społeczeństwu, które parę godzin temu ceniło go w takim samym stopniu, w jakim teraz go odrzucało. Wiele się nad tym zastanawiał, ale nie zdołał sobie przypomnieć żadnego faktu, w którym obraziłby kogoś, a co więcej, uwikłałby w to całe miasto.
Przez kolejne dwa dni nie wychodził z domu, wyczekując na korespondencję, która nie nadchodziła, i pragnąc wizyty któregoś z przyjaciół, który przyszedłby w odwiedziny zaniepokojony jego nieobecnością. Ale nic się nie działo, nikt się nie zbliżał do jego domu. Pani, która zajmowała się jego domem, zupełnie o tym nie powiadamiając, nie pokazała się więcej, a telefon milczał. Piątej nocy, ośmielony kolejnym kieliszkiem, Sinclair zdecydował się pójść do baru, gdzie zwykł chodzić ze swoimi przyjaciółmi na codzienne pogaduszki. Ledwo wszedł, zobaczył wszystkich siedzących za stołem w rogu, który zwykle wybierali. Gruby Hans opowiadał jeden ze swoich starych kawałów i jak zwykle wszyscy dobrze się bawili. Sinclair wziął krzesło i usiadł obok nich. Nagle zapanowała grobowa cisza, oznaczająca niechęć wszystkich do nowo przybyłego. Sinclair nie wytrzymał dłużej.
– Można wiedzieć, co macie przeciwko mnie? Jeśli czymś wam dokuczyłem, powiedzcie mi i skończymy z tym, ale przestańcie mnie tak traktować, bo zwariuję.
Wszyscy popatrzyli na siebie, jedni z rozbawieniem, drudzy ze zniechęceniem. Jeden z mężczyzn popukał się w czoło, wystawiając tym samymdiagnozę nowo przybyłemu. Mężczyzna raz jeszcze poprosił o wytłumaczenie, usilnie nalegał, a na koniec rzuciwszy się na ziemię, błagał, aby wytłumaczyli mu swoje zachowanie.
Tylko jeden z nich zechciał coś powiedzieć:
– Proszę pana, nikt z nas pana nie zna, więc nikomu z nas nic pan nie zrobił. Nie wiemy nawet, kim pan jest.
Sinclairowi zaczęły napływać łzy i wychodząc z lokalu, pociągnął za sobą swoje człowieczeństwo i udał się w kierunku domu. Wydawało mu się, że każda z jego nóg waży przynajmniej jedną tonę.
W domu rzucił się na łóżko, nie wiedząc jak i dlaczego stał się obcy, nieobecny. Nie było go w notesach jego korespondentów ani w pamięci znajomych, a jeszcze mniej było go w sercach przyjaciół. Po głowie jak na karuzeli krążyło pytanie zadawane mu przez wszystkich i przez samego siebie: „Kim jesteś?” Czy potrafił odpowiedzieć na to pytanie? Znał swoje imię, adres, rozmiar koszuli, numer dowodu osobistego i parę innych danych, stanowiących o jego tożsamości. Ale poza tym, kim prawdziwie, wewnętrznie i głęboko był? Czy tamte upodobania i zachowania, tamte ukłony i idee rzeczywiście należały do niego? Czy była to, jak wiele innych rzeczy, próba niezawiedzenia tych, którzy oczekiwali od niego, aby był tym, kim był? Powoli coś zaczynało mu się wyjaśniać – bycie nieznanym uwalniało go z konieczności zachowywania się zgodnie z ustalonymi manierami.
Obojętnie, cokolwiek to było, i tak nie zmieniłoby zachowania innych w stosunku do niego. Po raz pierwszy od wielu dni odkrył coś, co ukoiło jego duszę. Zaistniała sytuacja pozwalała mu na dowolne zachowanie się bez potrzeby szukania aprobaty reszty świata.
Głęboko odetchnął i poczuł, jakby nowe powietrze wypełniło mu płuca. Poczuł krew płynącą w żyłach i bicie serca i zdziwił się, że po raz pierwszy NIE DRŻAŁ.
W końcu zrozumiał, że jest sam, że był sam, że miał tylko siebie i że mógł się teraz śmiać lub płakać... Ale dla siebie, nie dla innych. W końcu wiedział:
JEGO WŁASNA EGZYSTENCJA NIE BYŁA UZALEŻNIONA OD INNYCH.
Odkrył, że musiał pozostać sam, aby spotkać się z samym sobą...
Zasnął spokojnie, głęboko i miał piękne sny.
Obudził się o dziesiątej, uradowany wdzierającym się do jego pokoju promykiem słońca, który cudownie oświetlał wnętrze. Nie umyty zszedł po schodach, przyśpiewując piosenkę, której nigdy nie słyszał, i zobaczył, że pod drzwiami coś leżało – sterta listów zaadresowanych do niego. Pani, która zajmowała się jego domem, była w kuchni i przywitała się z nim, jak gdyby nic się nie stało. A wieczorem w barze wydawało się, że nikt nie pamiętał tej dziwnej i szalonej nocy. Przynajmniej nikt nie zdobył się na żaden komentarz.
Wszystko wróciło do normy... oprócz niego, na szczęście, on już nigdy nie będzie musiał prosić nikogo, aby popatrzył na niego w celu upewnienia się, że jest żywy, on już nigdy nie będzie szukał na zewnątrz określenia samego siebie, on już nigdy nie będzie bał się odrzucenia. Wszystko było jak przedtem, z wyjątkiem tego, że ów człowiek nigdy już nie zapomni, kim jest.

Czego ja nie robię dla siebie, że ty mnie tak złościsz?

Przeczytałam ostatnio takie zdanie: "Czego ja nie robię dla siebie, że ty mnie tak złościsz?"  i pomyślałam, że jest ono wyjątkowo trafne.
W pracy z klientami zauważam, że ciężko jest nam przyjąć odpowiedzialność za nasze życie w 100%. " Bo przecież to nie moja wina, że on ciągle zostawia te brudne ubrania porozrzucane po całym domu". Oczywiście, to nie twoja wina. Jednak to ty jesteś zdenerwowana\y i to ty się wściekasz i wydzierasz. 
Gdy tak na to spojrzysz to obraz zmienia się całkowicie. A gdy jeszcze zapytasz siebie: "czego ja nie robię dla siebie, że ty mnie tak złościsz?", to może zrozumiesz, że tak naprawdę nie chodzi o to porozrzucane ubrania tylko o coś zupełnie innego, coś o co masz żal do samej\ samego siebie.   
Zachęcam to ćwiczenia świadomości, do zatrzymania się na 5 minut i zajrzenia w siebie, by zrozumieć, czego tak naprawdę pragniemy i o co nam chodzi:) 

Dlaczego nie mogę schudnąć? Czyli o ważności stawianych sobie celów

Jeśli zawodowo nie zajmujemy się zarządzaniem projektami to pewnie nikt nas nie nauczył w jaki sposób powinniśmy pracować nad własnymi planami i celami. Taki niby prosty cel jak "chcę schudnąć" może przerodzić się w wielką walkę. Dlaczego? Jakie błędy popełniają najczęściej klienci, z którymi pracuję?

1. Muszę| powinienem|nnam schudnąć: poczucie powinności, przymusu najczęściej prowadzi do naturalnego oporu z naszej strony.

Rozwiązanie: potraktuj swój cel jako coś pozytywnego, coś co CHCESZ osiągnąć, co przyniesie Ci ogromną satysfakcję, sprawi, że będziesz czuć się wyjątkowo.

2. Stawianie sobie zbyt wysokich celów: " nie od razu Rzym zbudowano". Jeśli mój cel nie jest realistyczny i na przykład postanowię sobie schudnąć 5kg w tydzień to wybieram najprostszą drogę do frustracji. 

Rozwiązanie: pomyśl o tym, co tak naprawdę możesz zrobić, jakie zmiany wprowadzić by z łatwością dojść do celu. By uniknąć frustracji zastanów się nad małymi krokami, które stopniowo doprowadzą Cię do celu.

3. Raz nie zaszkodzi.... Często nie możemy do końca ściśle śledzić naszej diety  (celu). Wtedy jednak nie należy się poddawać i porzucać zamierzonego celu, bo raz "zbłądziliśmy". To nawet lepiej, bo przynajmniej jest bardziej "realnie", bo przecież, gdy skończymy dietę (osiągniemy cel) dalej będziemy narażeni na pokusy. Lepiej powoli przyzwyczajać się do "normalnego życia".

Rozwiązanie: nie karć się jeśli raz, czy dwa zgrzeszysz i nie dotrzymasz postanowienia. Potraktuj to jako dzień ulgowy i kontynuuj z twoim postanowieniem. Nie pozwól by jedna mała "wpadka" zrujnowała cały twój wysiłek.

4. Będę unikać śniadania| kolacji itp: ten błąd odnosi się do wymierzania działań, które nie koniecznie są odpowiednie do osiągnięcia naszego celu. W przypadku odchudzania , i jakiegokolwiek innego celu, warto skonsultować się ze specjalistą, który doradzi nam, co powinniśmy robić, co dla nas jest najlepsze.

Rozwiązanie: nie warto ryzykować i uważać się za eksperta w każdej dziedzinie. Przed podjęciem danego celu skonsultuj się z ekspertem, dzięki temu zadbasz o swoje zdrowie i poznasz nowe metody działania. Osobiście uważam, że nie warto oszczędzać w  sprawach naprawdę dla nas ważnych i lepiej zaufać o osobie, która poświęciła wiele czasu by stać się ekspertem w danej dziedzinie.

Zmiana przekonań- jak osiągnąć jakakolwiek zmianę

Czy nie byłoby łatwiej po prostu zmienić nasze przekonania i raz na zawsze pozbyć się naszych własnych ograniczeń? "Nie umiem, nie mogę, nie dam rady, nie jestem tego wart" zamienić na " potrafię, mogę, dam radę, zasługuję na wszystko co najlepsze"?
PSYCH-K umożliwia nam taką zmianę. Dzięki tej technice łączymy się z naszą podświadomością. Na oficjalnej stronie możemy przeczytać, ze  PSYCH-K to unikalny i bezpośredni sposób identyfikacji  i zmiany podświadomych przekonań.  Jest to prosty proces, ułatwiający komunikację z podświadomością, ułatwiający zmianę przekonań,  które ograniczają twoją samoocenę, relacje, wydajność pracy, a nawet zdrowie fizyczne!
Jak działa PSYCH-K?
  PSYCH-K to  proces powstały w wyniku wieloletnich  badan  i setek sesji z klientami indywidualnymi i grupami.  Polega na otworzeniu  takiego stan umysłu, który znacznie zmniejsza odporność na zmiany w podświadomości. Psych-K działa jako swego rodzaju "psychicznego klawiaturze" - przyjazna dla użytkownika metoda komunikowania się z podświadomością, sposób prosty, bezpośredni i sprawdzalny.

Szczerze mówiąc gdy pierwszy raz usłyszałam o tej metodzie nie do końca byłam przekonana. Jednak mimo wszystko zapisałam się na oficjalny kurs i od niedawna jestem certyfikowanym trenerem tej metody. 
Zmiany, które zachodzą dzięki PSYCH-K w każdym przypadku przebiegają w inny sposób, jednakże w większości przypadków są to zmiany, które zaskakują. 
Polecam! 

ból odrzucenia

W świecie coraz większego indywidualizmu, podejście stadne wydawałoby się już takie przestarzale. A jednak natury nie da się oszukać. Mimo że wielu ludzi odnajduje się w samotności, to jednak życie w grupie wciąż jest naszą naturą, którą odczuwamy dosłownie i fizycznie. Naukowcy bowiem dowodzą, że wykluczenie społeczne odczuwalne jest w ten sam sposób, co ból fizyczny. Jak podsumowują badacze, ewolucja daje nam do zrozumienia, że jeśli cię wykluczą to zginiesz. W dziejszych czas możesz przeżyć bez pomocy innych, ale mimo wszystko ta samotność odbije się na twoim zdrowiu. Jednak pamiętajmy, że każde doświadczenie nas czegoś uczy. Takze może warto przeanalizować sytuację, wyciągnąć wnioski, by uniknąć błędu wykluczenia w przyszłości. Taka postawa jest dużo bardziej efektywna niż zamartwianie się i przysłowiowe "plucie sobie w brodę".
Źródło: http://www.apa.org/monitor/2012/04/rejection.aspx

praca jako sztuka?


“Everyone, every single person, has been a genius at least once. Everyone has winged it, invented, and created their way out of jam at least once.

If you can do it once, you can do it again.

Art, at least art as I define it, is the international act of using your humanity to create a change in another person. How and where you do that art is a cultural choice in the moment. No one wrote novels a thousand years ago. No one made videos thirty years ago. No one Twittered poetry three years ago.

There´s no doubt that certain sorts of art are easier to create. A warm smile to a stranger on an airplane at the right moment is an artistic endeavor that´s fairly easy for most of us to muster. Directing an Academy Award- winning film, on the other hand, is reserved for a select few. I´ll accept the fact that great novelists are born and made. But I don´t believe that you need to be an outlier to be an artist. “

Seth Godin, Linchpin